Osuszanie domu mieszkaniaMarzyli o niewielkim domu wolnostojącym z dużym ogrodem. Swój nowy dom chcieli wyremontować i urządzić całkowicie po swojemu tak, aby jak najlepiej odpowiadał specyficznym potrzebom ich rodzin. Dlatego zdecydowali się na zakup zaniedbanej nieruchomości zlokalizowanej na obrzeżach miasta.

– Kiedy znaleźliśmy ten dom wydawało nam się, że złapaliśmy Pana Boga za nogi. Olbrzymi ogród, dogodna lokalizacja i przystępna cena. Byliśmy tak zaślepieni „okazją”, że nic nie wzbudziło naszych podejrzeń – wspomina Kasia, oprowadzając nas po świeżo wyremontowanych wnętrzach ich domu.

Dom, dla którego Kasia i Adam stracili głowę okazał się przysłowiowym „zgniłym jajem”. Pierwotny stan budynku uniemożliwił niedoświadczonym nabywcą ocenę faktycznego problemu, a żadne z nich nie pomyślało wówczas o konsultacji z ekspertem.

– Poszycie dachowe było uszkodzone. Liczyliśmy się z koniecznością osuszania ścian, ale nie spodziewaliśmy się, że prawdziwym problemem będą fundamenty – tłumaczy Adam, poniekąd wyjaśniając dlaczego czujności inwestorów nie wzbudził unoszący się w pomieszczeniach zapach wilgoci. Małżeństwo wszystkie przejawy wilgoci – zapach, lepkość powietrza oraz zaczątki pleśni na ścianach – tłumaczyło nieszczelnym dachem, po którego naprawieniu osuszenie ścian miało być już tylko pewnego rodzaju formalnością.

– Ekipa remontowa, z którą zaczęliśmy prace doradziła nam osuszanie poprzez nagrzewanie. Po kilku dniach ściany wydawały się suche, ale później spadł deszcz i w domu znowu zaczęliśmy czuć wilgoć. – opowiada Adam.

Metoda osuszania za pośrednictwem nagrzewania to jedna z najpopularniejszych nieinwazyjnych metod na wilgoć w domu. Niestety – jak każda inna metoda – okazuje się nieskuteczna w przypadku nieprawidłowego określenia źródła wilgoci. Przyczyną problemu Kasi i Adama nie był cieknący dach, ale uszkodzona izolacja pozioma budynku. Skąd więc początkowy sukces?

Kasia i Adam rozpoczęli osuszanie domu w okresie letnim. Wydawać by się mogło, że pora letnia sprzyja tego typu działaniom, niestety nie w tym przypadku. Okres suszy, któremu towarzyszyły letnie upały skutecznie osuszył grunt pod budynkiem na jakiś czas odcinając ściany fundamentowe od wód gruntowych. To, w połączeniu z nagrzewnicami działającymi od wewnątrz oraz promieniami słonecznymi oddziaływującymi na elewację zewnętrzną sprawiło, że mury budynku stosunkowo szybko i bez większych problemów oddały wilgoć. Jednak już po pierwszej ulewie wilgoć zaczęła wracać. Stało się tak ponieważ podniósł się poziom wód gruntowych, co umożliwiło dalsze podciąganie kapilarne, które szybko doprowadziło do ponownego zawilgotnienia ścian.

– Po kilku ulewnych dniach znów uruchomiliśmy nagrzewnice. Tym razem nie przyniosło to zamierzonego efektu, a ekipa remontowo-budowlana rozłożyła ręce. To był moment, w którym zdecydowaliśmy się zasięgnąć rady eksperta. – kontynuuje Adam.

Decydując się na skorzystanie z pomocy eksperta Kasia i Adam trafili do nas. Niestety, nie mieliśmy dla nich dobrych wiadomości. Wilgoć wracała, ponieważ izolacja pozioma była uszkodzona (lub nie było jej wcale, czego nie byliśmy w stanie jednoznacznie stwierdzić bez rozkuwania fundamentów, czego z kolei chcieliśmy uniknąć), a kapilary i pory w materiale budowlanym porządnie wypłukane. Z tego powodu ściany podciągały dużo wody gruntowej. Jedynym rozwiązaniem, jakie mogliśmy im zaproponować była iniekcja.

– Nie chciałam słyszeć o iniekcji. Wiercenie otworów w fundamentach wydawało mi się niebezpieczne. Chcieliśmy mieć solidny dom, który posłuży naszej rodzinie przez długie lata, a przerabianie fundamentów na ser szwajcarski nie wróżyło niczego dobrego. – wspomina swoje obawy Kasia, która faktycznie wymusiła na nas jeszcze jedną próbę z nagrzewnicami. Od początku wiedzieliśmy, że nagrzewanie ścian nie przyniesie zamierzonego rezultatu, jednak Kasia zdecydowanie nie była jeszcze gotowa na ingerencję w konstrukcję domu i potrzebowała potwierdzenia. Później nie miała już żadnych wątpliwości. Problem wilgoci powrócił, a razem z nim jedyne skuteczne rozwiązanie – iniekcja krystaliczna. Tylko w ten sposób mogliśmy „naprawić” izolację poziomą budynku, jednocześnie umożliwiając całkowite osuszenie ścian. W konsekwencji naszych działań Kasia i Adam odzyskali również piwnicę, która – jak się później przyznali – od początku wydawała się pomieszczeniem straconym.

Dlaczego zdecydowaliśmy się na zastosowanie iniekcji krystalicznej?

Inwazyjne metody osuszania budynków to metody, po które większość inwestorów sięga w ostateczności, kiedy wszystkie inne możliwości zawiodą. Kasia i Adam nie są tu wyjątkiem. Nieprawidłowe wykonanie otworów iniekcyjnych może naruszyć stabilność konstrukcji budynku i prowadzić do uszkodzenia ścian, stąd też obawy inwestorów o bezpieczeństwo omawianej metody są jak najbardziej uzasadnione.

Od lat specjalizujemy się w osuszaniu budynków przy pomocy iniekcji krystalicznej. Jesteśmy ekspertami w branży i z powodzeniem wykonujemy nawierty iniekcyjne, które są w pełni bezpieczne dla osuszanego budynku. Mimo to, iniekcja nie jest metodą, którą polecamy każdemu i bez wyjątku. Dlaczego? Bo nie w każdym przypadku jest konieczna. Jeśli źródłem wilgoci jest uszkodzony dach lub nieszczelna stolarka okienna, osuszenie ścian nie wymaga wykonywania nawiertów iniekcyjnych i wprowadzania w otwory materiału iniekcyjnego. Jeśli jednak – jak Kasia i Adam – inwestor wykluczył już inne źródła wilgoci, poza podciąganiem kapilarnym wód gruntowych, iniekcja jest jednym z najprostszych, a zarazem najbardziej skutecznych sposobów na walkę z wilgocią. Jej dodatkową zaleta jest podwójne działanie – tworzenie nierozpuszczalnej w wodzie bariery hydroizolacji, która skutecznie odcina mury od źródła wilgoci, przy jednoczesnym osuszaniu ścian z wilgoci, która już została podciągnięta i zmagazynowana w kapilarach i porach materiału budowlanego.